w koncu sie wyspalam! Przeszlismy sie po miescie,wypilismy piwko a o 14 czekal na nas Rock w swoim tuktuku. Zabral nas do plywajacych na jeziorze wiosek. dalej poruszalismy sie lodka.Kubie pozwolili usiasc za sterem:) widok nieprzecietny.Ci ludzie mieszkaja na wodzie z calym dobytkiem i zwierzetami.
Wieczor i zachod slonca- na polach ryzowych w wozie z bawolami.. A potem kolacja u rodziny Rocka.Fajne przezycie..siedzielismy z cala kambodzanska na podlodze jedzac ryz, kosciste mieso-wlasciwie skore na kosciach i male rybki. Kuba nie umial usiasc po turecku,co wywolalo fale smiechu. Pilismy wino ryzowe, ktore wcale mi nie smakowalo. za duzo% zapewne jak na moje podniebienie, w dodatku bylo cieple:)
Podobno bylismy pierwszymi cudzoziemcami, ktorych zaprosil na rodzinna kolacje.
Jutro wyruszamy do Bangkoku autobusem.. 9h w drodze.a we wtorek dolatuja Papiski i bedziemy podrozowac we 4:)
Czy kolacja była w pływającej wiosce? Wino ryżowe wysokoprocentowe bo pewnie ich produkcji.
OdpowiedzUsuńBuziaki
mama