piątek, 25 listopada 2011

Mumbai again

Znow jestesmy w tym wielkim miescie. Generalnie duze miasta w Indiach polecam omijac szerokim lukiem. Teraz czeka nas poszukiwanie hotelu, bo nic nie mamy zarezerwowanego. Wieczorem drink na szczycie najwyzszego budynku Indii, potem red light district i inne atrakcje ;)

środa, 23 listopada 2011

Lenistwo na 110%

Dzis spalismy dlugo i ruszylismy spacerkiem na pobliska plaze. Zostalismy stalymi klientami nowej knajpy w Palolem Spice of Life. Najlepsze jedzenie indyjskie ever :) w dodatku kucharz czesto bywa w Polsce i gotuje w roznych knajpach indyjskich. W Wawie pracowal w Bombaj Masala :)

wtorek, 22 listopada 2011

Przez Goa skuterem

Powoli zaczelo nam sie nudzic plazowanie wiec dzis rano wzielismy skutery i ruszylismy na polnoc. Nigdy wczesniej nie jezdzilismy wiec to bylo wyzwanie. Naszym ulubiencem stal sie klakson :)
Odwiedzilismy niby spokojniejsza od Palolem Agonde ale nie zrobila na nas dobrego wrazenia. Brudno na plazy :/
Wczoraj natomiast bylismy na spacerze do Patnem i to bylby dla nas numer 1 na kolejny wypoczynek w Indiach. Cicho , brak naganoaczy, a chatki na plazy jakies ladniejsze. Do Palolem blisko wiec jesli komus marzy sie wieczorny hwar to zawsze moze tu wyskoczyc.
Jutro w planach mamy relaks i kajaki po malej rzece :)

niedziela, 20 listopada 2011

Relaks w doborowym towarzystwie

Niedziela w Palolem przebiegla pod znakiem aktywnosci fizycznej w polaczeniu z odpoczynkiem. Dzien zaczelismy z Kuba od lekcji jogi :) probowalismy opanowac podstawowe figury na matach rozlozonych na dachu budynku otoczonego wysokimi palmami. Po tej pierwszej lekcji wiem tylko tyle ze czeka nas dluga droga do rozciagnoecia ciala na tyle by bylo w stanie podolac niektorym zadaniom od prowadzacego :) nasze ciala sa antyelastyczne ;) zasluzylismy jednak na wypasione sniadanie. Najlepsze serwuja w Cafe Inn. Kawa te boska i moze byc substytutem dla Coffee Heaven, za ktorym tesknie juz troche. Po zachodzie slonca kajakowanie, niesamowite widoki :) Rece na pewno jutro beda bolaly.
Generalnie turystow jest malo. Listopad to tak jak u nas poczatek czerwca, przed sezonem. Nie czujemy sie jednak na plazy samotnie. Towarzystwo mamy murowane. Psy, krowy, bawoly, wyleguja sie nawet w cieniu parasoli porozstawianych dla turystow :)

sobota, 19 listopada 2011

Palolem

Wczoraj mielismy troche stresu zwiazanego z pociagiem. Rezerwacja biletow w Indiach dziala specyficznie. Nie wdajac sie w szczegoly kupujac go mielismy miejsca na liscie rezerwowej. Dopiero wczoraj przy ostatniej aktualizacji listy osob na 4 h przed odjazdem pociagu okazalo sie ze zalapalismy sie na miejsca lezace (11h drogi w nocy). Troche nas porozrzucali po przedzialach ale najwazniejsze ze udalo nam sie w ten pociag wsiasc :)
Dotarlismy rano do Palolem i znalezlismy sobie chatke na plazy. Wlasnie zachodzi slonce i znow moge ogladac je z balkonu :) No i w koncu na kazdym rogu mozna kupic piwo i nie trzeba pic go z filizanek dla niepoznaki jak do tej pory.

czwartek, 17 listopada 2011

Wenecja Azji Alleppey

Wczoraj spedzilismy 22h na lodce. Plywajacym domu z dwoma sypialniami tzw boathouse.
Lodke rezerwowalismy dzien wczesniej, lepiej byloby przybyc o 9 rano na Finishing Point w Alleppey. Wtedy lodki wracaja z trasy aby o 11:30 zabrac kolejnych turystow. Za lodke dla 4 osob zaplacilismy bagatela 8500 Rs. Jest to jedna z najdrozsych atrakcji naszej podrozy. Ale bylo warto :) leniwe plywanie po kanalach, opalanie sie i wylegiwanie na rattanowych krzeslach.
Na szczescie kapitan zaproponowal nam wlaczwnie klimy na noc po tym jak poczestowalismy zaloge whisky. Inaczej byloby ciezko wytrzymac nocny upal.

wtorek, 15 listopada 2011

W drodze

Dzisiejszy dzien uplynal pod znakiem podrozy. Do przebycia 65 km z wyspy Vypeen do Allapey. Najpierw 20km riksza w 4 osoby. Siedzielismy zygzakim. Jedni max do tylu inni max do przodu. Tylek dretwial wiec trzeba bylo sie zmieniac. Przystanek dworzec kolejowy. Do wyboru sleeper za 72 Rs lub 1 klasa z klima za 250Rs. Bierzemy pierwsza opcje. I dobrze bo nasz pociag ma godzine opoznienia i nie zapowiada sie ze bedzie szybko. Wsiadamy w pierwszy lepszy, bo nasze bilety sa bez miejscowek :) tlum, tlok. Miejsca pozajmowane, ktos pozwala sie dosiasc wiec Agata,Kuba i ja ladujemy na gornej polce gdzie z latwoscia obserwujemy kilkumiletrowy kurz na suficie i wentylatorach. Potem mi udaje sie znalezc miejsce na dole. Reszta drzemie, ja czuwam, abysmy wysiedli na dobrej stacji. Robie alarm gdy ktos mowi mi ze to juz Allapey. Kuba ledwo obudzony nie kontaktuje, krzycze na caly wagon :) ktos uprzejmy mowi ze to jeszcze nie tutaj. Teraz wiec juz wszyscy czuwamy :) docieramy i taxi zawozi nas gdzie trzeba, probujac po drodze sprzedac niby lepsze miejscowki. Nie chcemy i trafiamy do Growi Residence. Bierzemy najtansza opcje pokoj 4 os za 800Rs. Bedzie jak na kolonii, lozka obok siebie.
Jutro czeka nas wiekszy wydatek. Spedzimy dzien i noc na wodzie w wynajetym houseboat, ktory splywa kanalami Allapey. Na pokladzie 2 pokoje z lazienkami, salon i obsluga do dyspozycji: kapitan, majtek i kucharz.
Alko zakupiony, bo tego nie mogli zapewnic ;)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Vypeen Island

Ta wyspa to jeden z lepiej skrywanych sekretow Karelii. Dotarcie tutaj zajelo nam chwile. Autobus z lotniska do Kochi, prom, riksza. Lacznie ok 3h jazdy.
Samo poludnie Indii to totalnie inny swiat. Lepszy swiat. Zielono, zebraka widzialam przez 2 dni jednego, wiec mawet lepiej niz w Polsce :)
Udalo nam sie wynegocjowac bardzo niska cene za hotal. Z pokoju widac morze, a plaza jest pod naszym balkonem. Slonce zachodzi na wprost. Jest pieknie, ale jutro ruszamy dalej.

sobota, 12 listopada 2011

Delhi ciag dalszy

Dzis przezywam kryzys. Mam ochote wydrzec sie na kazdego kto probuje mnie oszukac. Dzis ze zlosci wysiadlam z rikszy w trakcie trasy bo kierowca o 100%podniosl cene gdy powiedIalam ze nie pojade po deodze do rejomendowabych przez niego sklepow. Finalnie wzielismy kolejna za ta wyzsza cenne. Nasz kierowca zatrzymal sie przy straganie gdzie czekal nasz byly opuszczony riksiarz. Pomachal nam czule w uczuciu triumfu. Coz... zycie zaskakuje :) Ale nie damy sie rolowac. Poruszanie sie lokalnym metrem w godzinach szczytu to ponad nasze sily... Przepychanie jakiego nie znalam. Policja bije ludzi kijem. Generalnie kazda ulica wyglada dla mnie tak samo, ciezko znalezc samemu droge powrotna... No wiec trzeba polubic riksiarzy, ktorzy nawet z napiwkow sie nie ciesza. Moze za male ;) nasze polskie kieszenie nie sa az tak pelne jak zachodnich kolegow.
Dzis w nocy ruszamy do Kochi. Z hotelu wyjezdzamy o 3 w nocy... Trzeba osc spac, bo u nas jest jaakies 4.5h do przodu.


Wysłane z iPhone'a

Agra

Dzis wyprawa pociagiem do Agry. Jak bede miala chwile to wrzuce filmik z pociagu. Jechalismy 2AC wiec bylo milo. Felernie trafilismy na piatek... Taj Mahal byl zamkniety dla zwiedzajacych ale obejrzelismy go z kazdej mozliwej strony dzieki naszemu taxowkarzowi. Szkoda ze smog pokrywal niebo ale to podobno standard o tej porze roku.

czwartek, 10 listopada 2011

Kolejka mezczyzn po uscisk dloni

http://www.youtube.com/watch?v=tc92QPZM1FU

Delhi czyli Indie inaczej

Wczoraj wyladowalismy w Delhi. Pol godziny krazylismy zanim dostalismy pozwolenie na ladowanie. Korek w powietrzu zapowiadal tlumy na ziemi. Okazalo sie jednak ze Delhi w porownaniu z Mumbajem to tak jak Polska A z Polska B. Juz sam terminal byl czysty i nowoczesny, drogi lepsze, taksowkarze mniej natarczywi. Wiecej miejsc gdzie mozna smacznie zjesc, uliczni sprzedawcy jacys bardziej schludni:) doszlam do wniosku ze lubie podroze najbardziej ze wzgledu na jedzenie, potem obserwowanie ludzi, kulture, religie, a zabytki i architektura sa na samym burym koncu.
Nie do konca potrafie pogodzic sie z tym, ze turysci sa oszukiwani na kazdym kroku. Tym ludziom w glowach sie nie miesci ze zycie moze kosztowac wiecej w Europie, dlatego wiecej trzeba zarabiac. Dla lokalnej masazystki szczytem marzen jest znalezc meza, ktory bedzie zarabial 20.000 INR ( ok 1500PLN) miesiecznie.To dla nich bardzo duzo, 10razy wiecej niz srednia krajowa. Zycie jednak jest tutaj tanie, choc my i tak placiny frycowe. Hindus za wejscie do muzeum placi ok. 15groszy. Obcokrajowiec 18 zl. I tak ze wszystkim, co najmniej 100% wiecej. Dla nas to dalej tanio, choc nie fair.
Indie sprawiaja ze biala kobieta moze czuc sie uwielbiana. Ciezko przejsc ulica bez prosby o uscisniecie reki, czy wspolne zdjecie, o ktore prosza mlodzi mezczyzni. Dzis czulam sie jak jakis prezydent, stojac, podajac reke ustawionym w kolejce do mnie mezczyznom. Tlumacze sobie ze to wszystko przez kapelusz ;) Dotyk bialego ma wielka moc :)
Sensacje oprocz bialych kobiet wzbudza krem do opalania, ktorego ciezko dostac w tym kraju. Dziwne ze producenci jeszcze na to nie wpadli. Za biala skore ludzie zrobiliby tu wszystko. Bialy czlowiek to bogaty czlowiek, ktory nie pracuje fizycznie, siedzi w klimatyzowanym biurze i jezdzi samochodem z ciemnymi szybami.
New Delhi to miasto neonow, a szczegolnie jego backpackerskie czesci. Tutaj tez mieszkamy.

środa, 9 listopada 2011

Miasto nad Gangesem

Dzis jstesmy ostatni dzien w Varanasi. Gdy tutaj przyjechalismy przypomniala mi sie Kambodza. Poziom higieny, biedy bardzo podobny. o co uderza najbardziej, po uszach, to klaksony. Ludzie nie jezdza tutaj normalnie, klakson uzywany jest kilka razy na minute. Zebrzace dzieci, kaleki, sklepikarze, ktorzy probuja Ci sprzedac wszystko, tworza niezwykly klimat tego miasta.
Wczoraj chcielismy liczyc wszystkie krowy, jakie spotkamy podczas tego dnia, zatrzymalismy sie przy liczbie 40, bo juz nie mielismy sily po godzinie liczenia podczas jazdy riksza,. Przez caly dzien spotkalismy ich pewnie ok 150 sztuk. Chodza ulicami razem z ludzmi i samochodami. Ich kupa jest bardzo wazna. Wysuszona pozwala ocieplac domy. Wymienia sie ja raz na 2 lata.
Jedzenie jest pyszne, ale nie wszedzie. Najlepiej jesc w miejscowych knajpkach lub na ulicy, bo juz 2 razy przejechalismy sie na smaku potraw w guest housach. Nie polecamy wiec nawet sniadania w hotelu Haifa.
Przed wyjazdem dopytywalismy jak wyglada sprawa z alkoholem, ale nikt nie mial z tym wiekszym problemow. Coz my mamy. W knajpach generalnie go nie serwuja, chyba ze ktos zgodzi sie sprzedac Ci go pod stolem i wleje do kubka na herbate. Sklep z alkoholem to tez cos malo powszechnego, a nasze zapasy whisky powoli sie koncza.
Dzis wyruszamy do Delhi. Kolejne miasto przed nami :)


sobota, 5 listopada 2011

Mumbai dzien pierwszy

Pragnelam bardzo wyladowac w Bombaju.. Po wyjsciu z samolotu uderzyl nas smrodek stechlizny, po to by po wyjsciu oddychac smogiem zmieszanym z asfaltem. Nasza prepaid taxi byla z 30 letnim autem. Taksowkarz nie umial czytac i co chwile zatrzymywal sie pytac o droge do naszego hotelu. Szok na poczatek... Kaleki i dzieci spiace na asfalcie... :/ ale juz wczulismy sie w klimat i zapach muggi unosi sie w powietrzu:) byle obylo sie bez sraki ;) choc toaleta europejska

Mumbai

Przeszlismy sie po okolicy i nie znajdujac rano nic ciekawego do robienia wybralismy sie nad morze poza centrum miasta. Bylismy jedynymi bialymi i hindusi patrzyli na nas jak atralcje turtstyczna. Niektorzy kapali sie w morzu, inni walesali bez celi po "piasku". Dzieci okazaly sie tutaj bardziej napastliwe. Agate upodobala sobie mala dziewczynka i z litoscia w oczach patrzyla na jej wode i lody. Serce boli, ale jak dasz za chwile przybienie jej rodzenstwo po wiecej. Spodziewalam sie wiekszego problemu z toaletami, ale wlasciwie kazda knajpka je ma wiec nie trzeba kucac pod drzewkiem. Zobaczymy jak bedzie w innych czesciach kraju. Objad zjedlismy w knajpce w Juhu. Typowo indyjsko :) pysznie, choc nasze brzuchy az tak zachwycone nie byly to jakos daly rade z pierwszym indyjskim posilkiem. Potem Colaba, gate of India, spacer ulicami i obserwowanie zycia ulicy. Ludzie probuja zarobic na wszystkim. Naprawiaja buty, czyszcza je, oferuja mozliwosc zwazenia sie. Turystow z bialym kolorem skory w Mumbaiu jest jakos niewielu. Moze gina w milionowej spolecznosci tego miasta? Wieczorem miasto nabiera uroku. Nie widac juz brudu i jeszcze nie widac biedy, a wszystko pulsuje zyciem.

Mumbai

Przeszlismy sie po okolicy i nie znajdujac rano nic ciekawego do robienia wybralismy sie nad morze poza centrum miasta. Bylismy jedynymi bialymi i hindusi patrzyli na nas jak atralcje turtstyczna. Niektorzy kapali sie w morzu, inni walesali bez celi po "piasku". Dzieci okazaly sie tutaj bardziej napastliwe. Agate upodobala sobie mala dziewczynka i z litoscia w oczach patrzyla na jej wode i lody. Serce boli, ale jak dasz za chwile przybienie jej rodzenstwo po wiecej. Spodziewalam sie wiekszego problemu z toaletami, ale wlasciwie kazda knajpka je ma wiec nie trzeba kucac pod drzewkiem. Zobaczymy jak bedzie w innych czesciach kraju. Objad zjedlismy w knajpce w Juhu. Typowo indyjsko :) pysznie, choc nasze brzuchy az tak zachwycone nie byly to jakos daly rade z pierwszym indyjskim posilkiem. Potem Colaba, gate of India, spacer ulicami i obserwowanie zycia ulicy. Ludzie probuja zarobic na wszystkim. Naprawiaja buty, czyszcza je, oferuja mozliwosc zwazenia sie. Turystow z bialym kolorem skory w Mumbaiu jest jakos niewielu. Moze gina w milionowej spolecznosci tego miasta? Wieczorem miasto nabiera uroku. Nie widac juz brudu i jeszcze nie widac biedy, a wszystko pulsuje zyciem.
Urlop od dziś... wylot jutro z samego rana.
Tym razem naszym celem są Indie. Lecimy w tym samym składzie co do Tajlandii :) M+K+A+M.
Plan podróży bardzo napiety. Łącznie 8 lotów i 2 podróże pociągiem w ciagu 3 tygodni. Cele główne: Bombaj, Varanasi, Delhi, Agra, Kochi, Goa.