wtorek, 26 stycznia 2010

Kijow

Mielismy leciec do Kijowa jakims wypasionym samolotem, a ten ktory postawili wzbudzil u mnie nerwy w zoadku - gdy startowalismy trzeszczal niemilosiernie. Na szczescie lot tym gratkiem byl dosc krotki i pomyslnie wyladowalismy w Kijowie.
Na lotnisku wrzawa...glosno, przesnie i co kto chce..pakowanie, jedzenie, taxi, hotel..nie szlo sie opedzic od naganiaczy. Wymienilismy walute i ruszylismy na miasto, gdzie czekal juz na nas kumpel Kuby :) Czasu tak naprawde bylo malo. Niby 7h na przesiadke, ale trzeba jeszcze 1h dojechac do miasta, potem metro do centrum no i wypadaloby by byc na lotnisku 2h przed kolejnym lotem. Bylo strasznie zimno!!! Minus 20! Zjedlismy, pogadalismy i wrocilismy na lotnisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz