Czesc wypoczynkowa naszego wyjazdu mozna nazwac udana, chociaz czas plynie tutaj duzo szybciej. Wiecej spimy ale tez szybciej sie meczymy przez panujacy gorac.
Wczoraj mialam kolejny po MCowym kryzys - tesknota za gazowana woda mineralna... nie mozna tego nigdzie tutaj dostac, a zaplacilabym duzo za butelke mineralki z babelkami.
Dawno nie wrzucalam fotek, ponizej wiec nadrabiam zaleglosci:
Pomykiam sobie na kajaku :)
Najwyzszy punkt widokowy na PhiPhi...na ktory szlismy w poludnie...asfaltem, slonce grzalo a ja myslalam, ze za chwile zabraknie mi tlenu.. ale sie udalo - szczyt osiagniety, fotki zrobione.
Longtail boat - standardowy widok na Phi Phi - dzis taka wlasnie lodeczka dotarlismy na odludniona plaze Phi Phi. Odludniona, nie bezludna, bo o
kazalo sie, ze funkcjonuje tam nawet mala kafejka i turystom oferowana jest noc na plazy w namiocie :)
Wybralismy na najpiekniejsza plaze na swiecie - Maya Bay - tutaj byl krecony film The Beach z Leonardem Di Caprio. Niestety plaza nie jest tak odludna jak na filmie -
turysci i jeszcze raz turysci... wygladaja z daleka jak roj mrowek.
A to te tlumy
Piekne widoki, jak w raju :) !
OdpowiedzUsuńZazdrościmy Wam bo u Nas zima mocno trzyma ;)
Mama i Tina